poniedziałek, 28 marca 2016

Polędwica i czerwone wino. Jan Kaczkowski - wspomnienie.

W dniu dzisiejszym, 28.03.2016 zmarł Jan Kaczkowski - bioetyk, założyciel i dyrektor Hospicjum w Pucku, nauczyciel lekarzy, ksiądz, miłośnik życia. Sam nazywał siebie onkocelebrytą. Dla mnie jedyny autorytet, postać w 100% prawdziwa, wzór wrażliwości, empatii, osoba niezwykłego intelektu.

Miałem zaszczyt poznać ks. Kaczkowskiego w trakcie Areopagu Etycznego - organizowanych przez niego warsztatów dla studentów medycyny, w trakcie których uczył młodych adeptów sztuki medycznej jak rozmawiać z pacjentem umierającym. Ogrom wiedzy, którą dzielił się ks. Kaczkowski są trudne do opisania. Rozmowy i dyskusje z ks. Janem są dla mnie doświadczeniem, które pozostając na zawsze w mojej pamięci, będą wywierać wpływ na moje życie  i mam nadzieję, że również na życie moich pacjentow.

Jan Kaczkowski prowadził również Vlog - Smak Życia, w którym przedstawiał swoje poglądy w iście ciekawych okolicznościach - najczęściej w restauracjach, jedząc wyszukane potrawy (także Jego ulubioną krwistą polędwicę) popijającgłównie czerwone wino. Nie szczędził przy tym dokładnego opisu smaku potraw i napojów, co polecam szczególnie osobom, które zabłądziły na mojego bloga.

Ks. Jan Kaczkowski całą swoją działalność skupiał na Hospicjum św. Ojca Pio w Pucku - chętnych do wsparcia tego dzieła zapraszam na TĘ STRONĘ.




piątek, 31 lipca 2015

Rozcieńczanie wina, czyli o homeopatii słów kilka.


Temat dzisiejszego wpisu opiera się na dość luźnym (można rzec: naciąganym...) powiązaniu medycyny i wina. Jest on jednak dla mnie ważny ze względu na jego funkcję edukacyjną. Będę zadowolony, jeśli choć jedna osoba po przeczytaniu tego artykułu nie wyda już więcej pieniędzy na tzw. leki homeopatyczne. Na początku opiszę na czym polega idea homeopatii, a następnie wytłumaczę jaki ma to związek z winem.

Co to jest homeopatia?

Homeopatia uznawana jest za formę medycyny niekonwencjonalnej, której początki sięgają końca XVIIIw. Opiera się na stosowaniu niezwykle wysokich rozcieńczeń substancji. Homeopatia bazuje także na kilku założeniach, m.in.:
- zasada dynamizowania - siła lecznicza środka zwiększa się wraz ze stopniem rozcieńczenia
- "podobne lecz podobnym" - lekarstwa mają wywoływać u pacjentów objawy podobne do tych, które wywołują same choroby
- zasada działania preparatów homeopatycznych opiera się na niepotwierdzonym przez naukę zjawisku tzw. pamięci wody.

Najciekawszą i zarazem najzabawniejszą informacją jest opis stopnia rozcieńczenia. W celu jego zobrazowania posłużę się przykładem z wikipedii. Samuel Hahnemann, twórca homeopatii, proponował do większości zastosowań rozcieńczenie określane przez siebie 60X, czyli 10-60. Oznacza to, że „pacjent musiałby przyjąć około 1041 tabletek (miliard mas Ziemii) lub ponad 1033 litrów ciekłego preparatu by spożyć pojedynczą cząsteczkę oryginalnej substancji”! Jeszcze bardziej absurdalnie brzmi opis rozcieńczenia oznaczonego 400X, czyli takiego jakie występuję w jednym z najbardziej reklamowanych i najpopularniejszych na rynku "leków" homeopatycznych: "Jest to znaczenie mniejsze stężenie, niż gdyby cały obserwowalny wszechświat wypełnić wodą i znajdowałaby się w nim tylko jedna cząstka substancji aktywnej".

Mimo, że brzmi to jak szarlataneria, co roku sprzedawanych jest miliony produktów homeopatycznych. Niestety sam parę razy byłem świadkiem przepisania pacjentowi tego typu środków przez lekarza.

Muszę podkreślić, że nie ma dowodów naukowych opisujących skuteczność leków homeopatycznych przekraczającą efekt placebo. Od czasu do czasu możemy się jednak spotkać z artykułami próbującymi przekonać o skuteczności takich środków, są to jednak badania często nie dające się powtórzyć lub takie, którym wykazano nieścisłości metodologiczne.

Temat ten jest ostatnio "na czasie" w środowisku lekarskim, ze względu na kontrowersje związane z utworzeniem kierunku studiów podyplomowych z homeopatii na Uniwersytecie Śląskim. Na szczęście decyzja ta została jednoznacznie skrytykowana przez Naczelną Radę Lekarską.


No dobrze, ale co to ma wspólnego z winem?

Otóż wodę miesza się nie tylko z "lekarstwami". Od wieków dodawano ją do wina, a zaprzestanie temu zwyczajowi uważano wręcz za barbarzyństwo. Wielowiekowy związek wody i wina rozpoczął się już w mitologii greckiej, a konkretnie w narodzinach nikogo innego jak samego Dionizosa. Poród boga wina przebiegał w tragicznych okolicznościach - jego śmiertelna matka spłonęła po tym jak po raz pierwszy zobaczyła boską naturę ojca Dionizosa - Zeusa. Małego chłopca z popiołu wyciągnęły i otoczyły opieką nimfy wodne. Tak oto bóg wina został uratowany przez boginie wody! Antyczni grecy w ogóle dopuszczali picie nierozcieńczonego wina tylko w dwóch przypadkach. Pierwszym były specjalne zalecenia lekarskie, a drugim była sytuacja gdy na koniec pierwszej części sympozjonu wznoszono toast za Dionizosa. Poza tym stosowano różne proporcje: 1;1, 5:2 czy 4:1. Niekiedy stosowano nawet 20 krotne (homeopatyczne?) rozcieńczenia. Etiologia tego zwyczaju może być jednak bardziej pragmatyczna: starożytnych win nie dało się wypić bez dodatku wody, gdyż by uchronić sfermentowany sok winny przed zepsuciem, wielokrotnie go gotowano i zagęszczano miodem lub cukrem trzcinowym.

Ciekawie wspólną historię wody i wina przedstawia PWN, przywołując średniowiecznym zbiór poezji Carmina Burana, w której zachował się łaciński poemat "Spór wina z wodą". Oto jego fragment:

"Wino czując nieprzyjemną
bliskość wody, „Kto cię ze mną
— pyta z bólem — łączyć śmie?
Precz stąd! Czy tu siedzisz jeszcze?!
Nie powinno jedno miejsce
gościć ciebie oraz mnie!

Ziemia ciebie jest godniejsza.
Niech się ona z tobą zmiesza:
błoto z jej utworzysz grud.
Masz naturę wstrętną: przecież
przez szczeliny chętnie cieczesz
tam, gdzie jest największy brud.

Czy to ty ozdabiasz stoły?
Czy ktokolwiek jest wesoły,
kto napełnił tobą brzuch?
Choćby przedtem był kompanem
z żartów i wymowy znanym,
siedzi milcząc niby duch.

Kiedy cię wypije człowiek,
to nie wyjdzie mu na zdrowie:
zamęt w trzewiach zaraz ma.
Brzuch mu burczy, wiatrem wzdęty.
Wiatr ten w kiszkach zaś zamknięty
sprawia ból, co ciągle trwa.

A gdy brzuch się bardzo nadmie,
wnet uchodzi dech nieładnie
z ust i z drugiej strony też.
Szpetny pomruk się rozchodzi.
Bardzo to powietrzu szkodzi:
jest zepsute wzdłuż i wszerz!”



Współcześnie również nie rzadko pije się wino rozcieńczone wodą, szczególnie w krajach o dłuższej tradycji winiarskiej. Popularny "szprycer" jest mieszanką wody (najczęściej gazowanej) z winem (najczęściej białym) i różnych dodatków, takich jak cytryny, limonki, jagód, malin, lawendy itp.

Kończąc wpis i mając w pamięci homeopatię muszę stwierdzić, że nie do końca zgadzam się z refrenem wiersza "Wino i Woda" angielskiego pisarza Gilberta Keitha Chestertona (1874–1936), który brzmi: "Nie dbam, gdzie woda wedrze się, byleby nie do wina!"



Samuel Hahnemann - osoba, która wprowadziła homeopatię do medycyny / wikipedia.org









piątek, 30 stycznia 2015

Stolica morawskiego wina i światowej genetyki.


Niewiele jest miejsc, które tak jak Brno łączą dwa obszary zainteresowań pisanego przeze mnie bloga: medyczny i ten związany z winem. Region Moraw od wieków słynie z produkowanych win. Nie wszyscy jednak wiedzą, że to właśnie w Brnie, obserwując w przyklasztornym ogródku hodowane przez siebie rośliny, Gregor Mendel sformułował przełomowe na skalę światową prawa dziedziczenia. Zainteresowany ciekawą historią miasta wyruszyłem w połowie stycznia na wycieczkę właśnie do Brna, by korzystając z wolnego czasu poświęcić się swoim pasjom.

Miłośnicy morawskich win przyjeżdżając do drugiego pod względem wielkości miasta w Czechach nie będą zawiedzeni dostępnością lokalnych produktów. W centrum niemal na każdej ulicy znaleźć można bogato wyposażony sklep z winem lub restaurację z dopiskiem "vinarna". Część z nich prezentuję na zdjęciach. Sporym zaskoczeniem (dla osoby przyzwyczajonej do polskich realiów) jest szeroka paleta miejscowych win prezentowana przez lokalne markety. Niestety, chyba ze względu na porę roku, wiele sklepów było zamkniętych.

W Brnie istnieje wiele miejsc, w których możemy nabyć lokalne wino.
Kilka faktów o winach z Moraw:

Wina z Czech dzielimy na dwie grupy: czeskie i morawskie. Region winiarski czeski to zaledwie 5% powierzchni winnic. O wiele więcej, bo aż 16 540 ha winnic znajduje się w regionie winiarskim morawskim, w skład którego wchodzą cztery podregiony: znojemski, velkopavlovicki, mikulovski slovacki. Obowiązującą klasyfikacją jest VOC - Vina Originalni Certifikace, która opiera się na ocenie dojrzałości winogron na podstawie pomiaru zawartości cukru w moszczu. Kontynentalny klimat sprawia, że ok 65% produkcji to wina białe, wśród których najpopularniejsze odmiany to Muller Thurgau, Veltlinske Zelene, Ryzlink, Muskat Moravsky. Do najczęstszych odmian czerwonych zaliczamy: Svatovavrinecke, Frankovka, Zweigeltebe, Modry Portugal, Rulandske Modre

 Ja, ponieważ preferuję czerwone wina, nabyłem w lokalnym markecie(!):
- Znovin Znojmo Zweigeltrebe 2013
- Chateau Valtice Svatovavrinecke
- Vinium Velke Pavlovice Frankovka 2012

Wina nabyte przez winoimedycyna.blogspot.com :)
Za ciekawostkę dotyczącą ogólnie win czeskich można uznać fakt, że św. Wacław, patron Czech, nazywany jest "Supremus vinearum magister", czyli najwyższym magistrem winiarstwa. Wierzy się, że to właśnie on zbudował podstawy pod średniowieczną uprawę wina na terenie Czech.

Osoby zainteresowane medycyną również znajdą w Brnie coś dla siebie. Niesamowitym doświadczeniem jest spacer, po chyba najważniejszym ogródku w historii nauki! Jak już wspomniałem we wstępie, to tutaj swoje przełomowe prace prowadził augustianin Gregor Mendel. Urodził się on w 1822 r. w austriackiej rodzinie w Heinzendorf (dzisiejsze Hyncice), na północ od Brna. W 1844 wstąpił do zakonu augustianów. Dla ludzkości o wiele ważniejszą datą jest jednak rok 1851, kiedy to Mendel udał się na studia przyrodnicze do Wiednia. Wyjazd doszedł do skutku tylko dzięki przychylności Opata Nappa, który sam był prezydentem lokalnego towarzystwa pomologicznego(!). To właśnie po powrocie z Wiednia w 1854, Gregor Mendel założył na terenie klasztoru słynny ogród. Tutaj, dzięki swojej wybitnej inteligencji, gruntownemu wykształceniu i niezwykłej pracowitości wyciągnął on przełomowe wnioski o dziedziczność ze swoich żmudnych i czasochłonnych obserwacji grochu zwyczajnego (Pisum sativum). Dziś, uczniowie na lekcjach biologii na całym świecie uczą się Praw Mendla dotyczących zasad dziedziczenia. Ciekawe video w j.angielskim, w jasny sposób opisujące Prawa Mendla dostępne jest tutaj.

Jeśli dysponują Państwo wolnym dniem, polecam wyjazd do Brna na medyczno-winną ekspolarcję!

Ogród Mendla i miejsce, w którym stała szklarnia w której również pracował.

niedziela, 4 stycznia 2015

Wino i Krew

Wino i krew ze względu na swoje fizyczne podobieństwo często są ze sobą porównywane. Ich wspólne losy przeplatają się natomiast od starożytności do czasów współczesnych. 

W antycznej Grecji na początku uroczystej uczty składano ofiarę. Często zastępowano krew ofiarną czystym winem, tzw. Acratos ("czystym"w przeciwieństwie do pijanego głównie wówczas wina zmieszanego z wodą).

Rzymianie zaś nadali winu osobny status równy krwi, mleku i wodzie jako ofierze bogom. Według ich wierzeń płyny te z łatwością przemieniały się w siebie nawzajem, co czasem mogło stanowić złą wróżbę, np. w Eneidzie "nieszczęsna, przerażona losem" Dydona składając ofiarę, ujrzała, że "wylane wino w posokę wstrętną się przemienia". Eneasz jako ofiarę "wylewa na ziemię dwie czasze czystego wina, dwie świeżego mleka, dwie czasze świętej krwi ofiar". W Rzymie wino nazywano "krwią winorośli". Sądzono, że jedna krew wypiera drugą, więc kobieta pijąc wino przyczyniała się np. do poronienia. Uważano, że niewiasta pijąca wino dopuszcza się cudzołóstwa. Istnieje przekonanie, że współczesny zwyczaj nalewania wina gościom przez gospodarza przyjęcia czerpie z tradycji odsunięcia kobiety od wina. Podobieństwo obu cieczy pięknie ilustruje legenda związana z założeniem Marsylii. W 600 r. p.n.e. Focjanie (Grecy) przybyli z Azji Mniejszej i wylądowali na brzegu prowansalskim. Ich wódz Proteusz udał się na ucztę, którą wydawał owego dnia król liguryjski, aby jego córka Giptes wybrała męża spośród biesiadników. Wedle zwyczaju, pod koniec posiłku dziewczyna miała ofiarować młodzieńcowi, którego chciała poślubić, czarę pełną wina, czyli dziewiczej krwi. Ujrzała Proteusza, pokochała go, ofiarowała mu napój. Poślubiła go i Grecy osiedlili się u stóp wzgórza, gdzie wznosi się dzisiaj Notre-Dame-de-la-Garde. 

Porównania wina i krwi używa także Bibilia w Księdze Powtórzonego Prawa: "Krew piłeś winogron". Z resztą cud przeistoczenia, czyli transsubstancji, którego dokonał Jezus podczas ostatniej wieczerzy polegał na zamianie wina w krew (według tradycji przyjmuje się, że było to wino szczepu Primitivo). Bardzo wymowne jest także, że pierwszy  cud jakiego dokonał Chrystus polegał na przemianie wody w wino, podczas wesela w Kanie galilejskiej.

Zachodnia literatura klasyczna porównuje wrzenie wina do wrzenia krwi: Bossuet w Życiu świętego Bernarda mówi  o "krwi ciepłej i wrzącej, podobnej gniewnemu winu". 

Współcześnie dostępne wina również czerpią z jego związku z krwią. Można tu wspomnieć o dobrze znanym Egri bikaver, czyli "egerskiej byczej krwi". Według tradycji kapitan zamku w Egerze, podczas obrony przed Turkami w 1552r. pozwolił swoim żołnierzom na spożywanie porządnych posiłków i picie wina. Wśród żołnierzy tureckich rozniosła się plotka, że wino zmieszane było z byczą krwią, co miało dawać obrońcom nadzwyczajną siłę. Pogłoska ta miała zdecydować o rezygnacji z oblężenia. Szeroko znany, hiszpański napój alkoholowy na bazie wina - Sangria, którego nazwa oznacza krwawienie, również ma swoją historię. Rzymianie, zdobywając w krwawy sposób półwysep iberyjski, zakładali winnice sadząc swoje winorośle. Lokalni mieszkańcy na bazie nowych winogron stworzyli napój, który nazwali Sangria, by upamiętnić krwawy podbój tamtych terenów.

Do napisania tego artykułu zainspirowała mnie książka: "Krew - mity, symbole, rzeczywistość" Jeana-Paula Roux, z której wiele informacji przytaczam w powyższym tekście. 


Transsubstancja / commons.wikimedia.org


czwartek, 9 stycznia 2014

Czy chronić zęby przed winem?

http://blogroku.pl/2014/kategorie/czy-chronia-za-by-przed-winem-,aib,tekst.html

Problem chorób zębów, związanych z wytwarzaniem i degustacją wina, nie jest obecny w świadomości Polaków na takim poziomie, jak w krajach z dłuższą tradycją winiarstwa i jego większą produkcją. Amerykański dentysta i naukowiec W.D.Miller, już w 1907r. zasugerował, że picie wina może prowadzić do erozji szkliwa zębów. Od tamtego czasu powstało wiele prac badających to zagadnienie.
Ale czy miłośnicy wina rzeczywiście mają się czym martwić?


Okazuje się, że raczej tak, o ile zajmują się winem zawodowo. Jedną z ciekawszych publikacji jest praca oceniająca stan zębów szwedzkich degustatorów wina ("winetasters"), którzy codziennie, przez 5 dni w tygodniu próbują od 20 do 50 różnych win. Zaobserwowana erozja szkliwa była ponadprzeciętna, dodatkowo jej nasilenie wzrastało wraz ze stażem pracy (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/9469603). Do podobnych wniosków doszli naukowcy badający norweskich "professional wine tasters" (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20860428).
Kolejny ciekawy artykuł porównuje erozje zębów winiarzy i ich małżonków (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16320527). Zaobserwowano znaczące różnice pomiędzy obiema grupami, oczywiście na niekorzyść winiarzy, co autorzy tłumaczą właśnie zwiększoną ekspozycją  na wino.

Sugeruje się, że erozja szkliwa należy do "chorób zawodowych" osób pracujących z winem.

Wskazuje się również na pozytywny wpływ wina na zdrowie zębów, a konkretnie przeciwdziałanie próchnicy. Włoscy naukowcy udowodnili in vitro, że zarówno białe, jak i czerwone wino, działa antybakteryjnie wobec patogenów powodujących próchnicę (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/17547418). Dzieje się tak ze względu na obecność kwasów bursztynowego, jabłkowego, mlekowego,winowego, cytrynowego i octowego.

W wielu badaniach porównywano także szkodliwy potencjał czerwonego i białego wina. Stomatolodzy od dawna ostrzegają przed czerwonym winem, które może pozostawiać nieestetyczne przebarwienia i osady na szkliwie. Okazuje się jednak, że to białe wino jest bardziej niebezpieczne dla zdrowia naszych zębów. W ramach badania (http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/19761890) zanurzono na 24h w różnych rodzajach wina "wyrwane" zęby dorosłych ludzi. Zaobserwowano znacznie większą utratę wapnia w zębach wyciągniętych z białego wina, co może mieć wpływ na erozję szkliwa.

Nie ma jednak co wpadać w panikę pod "ciężarem" tych wszystkich doniesień. Stomatolodzy uspokaja, że problem dotyczy "zawodowców", amatorzy powinni dbać o swoje zdrowie tak jak reszta populacji.

Poniżej zebrałem kilka wskazówek, jak szczególnie dbać o zęby pijąc wino:
1. Poczekaj ze szczotkowaniem zębów minimum 30 minut od wypicia wina. Jeśli zrobisz to wcześniej tylko sobie zaszkodzisz.
2. Umyj zęby około godziny przed wypiciem wina.
3. Przed zaśnięciem umyj zęby.
4. W trakcie picia spożywaj ser. Zawiera on dużo wapnia.
5. Pij wino w trakcie posiłku, zwiększy to produkcję ochronnej śliny.
6. Degustując wino, nie pozwalaj swoim zębom "przesychać"- popijaj wodę, najlepiej gazowaną.
7. Możesz spytać się swojego stomatologa o stosowanie "płynnego szkliwa" w paście.
8. Regularnie kontroluj zęby u dentysty!


Gerard van Horthorst, The Denist, (1622)   /wikipedia.com

sobota, 28 grudnia 2013

Znawca wina bez węchu.

W ostatnich dniach grudnia, na stronie znanej gazety "The Wall Street Journal" pojawił się ciekawy artykuł oparty na historii osoby zawodowo związanej z winem.

Człowiek ten, po przejściu przeziębienia, utracił całkowicie zdolność powonienia. Po pewnym czasie odzyskał częściowo węch, zmysł ten jednak był znacznie mniej czuły, niż przed chorobą. Za przykład niech posłuży fakt, że nie był (jest?) on w stanie odróżnić po zapachu Chardonnay od Pinot Noir.
Łatwo można sobie wyobrazić jak wielki jest to problem, szczególnie dla osoby, która musi np. przeprowadzić prezentację wina czy poprowadzić degustacje. W końcu, wg większości znawców, z trzech zmysłów niezbędnych do degustacji wina - wzroku, smaku, węchu - to właśnie zdolność powonienia uważana jest za najbardziej istotną. Bohaterowi udaje się jednak jak na razie utrzymać swoją chorobę w tajemnicy zarówno przed współpracownikami, jaki i klientami.
Całość dostępna tutaj:
http://online.wsj.com/news/articles/SB10001424052702303949504579262542113523638

Przedstawiony opis, prezentuje osobę cierpiącą na hiposmię. Jest to medyczne określenie stanu w którym zdolność rozpoznawania zapachów jest zmniejszona. Podobną dolegliwością jest anosmia - całkowita utrata węchu. Zaburzenie te mogą być wrodzone lub nabyte, przejściowe lub trwałe. Przyczyn tych stanów jest bardzo wiele (ładna lista dostępna na angielskiej wikipedii: http://en.wikipedia.org/wiki/Anosmia), wymienię tylko niektóre: infekcje, alergie, astma, urazy, choroba Parkinsona, otępienie z ciałami Lewy'ego, nowotwory. Leczenie zależne jest oczywiście od przyczyny, często stosuje się miejscowe leczenie przeciwzapalne.

W przytoczonym artykule zaciekawił mnie również fakt, że po pomoc autorka tekstu zwróciła się do "Taste and Smell Clinic" Washington D.C. Zastanawiam się czy w Polsce również znajdują się tak wyspecjalizowane ośrodki. Sądzę, że w naszym kraju diagnostyka i leczenie odbywa się głównie na oddziałach otolaryngologicznych i neurologicznych.

Zaciekawiony problemem anosmii dotarłem do ciekawej publikacji w Nature Medicine. Opisano w niej udaną terapię genową, której dokonano na genetycznie zmodyfikowanych myszach. Myszy te urodziły się z mutacją w genie kodującym proteinę IFT88, co powodowało, że chorują na defekt utraty rzęsek ("części" niezbędnych dla węchu) przez co cierpiały m.in. na anosmię. Dorosłym myszom "wprowadzono" brakujący gen dzięki czemu uzyskały m.in. zdolność powonienia.
Zainteresowanych odsyłam do oryginału:
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3645984/

Być może dzięki temu i innym odkryciom, już wkrótce uda się pomóc wielu ludziom, w tym przedstawionemu wcześniej znawcy wina!



Flamandzki gobelin przedstawiający zmysł zapachu. /wikipedia.pl

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Jak wiele mogę bezpiecznie wypić?

Jedna z bliskich mi osób poddała ostatnio w wątpliwość etyczną poprawność w fakcie pisania o winie przez lekarza. Czy lekarz powinien pozytywnie wypowiadać się o alkoholu, skoro codziennie ma styczność z negatywnymi skutkami jego picia przez swoich pacjentów? Chciałbym odnieść się do tego "zarzutu". Nie chcę urazić czytelników ale czuję się zobowiązany napisać parę słów o problemie alkoholizmu już w drugim poście, podkreślając przez to wielką wagę tego problemu.

Poprzez bloga chciałbym m.in. poznawać, a czytelnikom umożliwić "współpoznawanie" wysokiej kultury picia wina. Publikowane przeze mnie posty nie mają w żaden sposób propagować idei picia alkoholu w sposób, który nie jest uważany za statystycznie bezpieczny. Pojawia się pytanie: co to jest "statystycznie bezpieczne spożywanie alkoholu"?

Istnieje pojęcie bezpiecznego limitu, który określa statystycznie określoną graniczną ilość wypitego alkoholu, poniżej której prawdopodobieństwo uzależnienia jest małe. By go przedstawić należy zapoznać się z terminem porcji standardowej. Jest to  równowartość 10g czystego spirytusu, w przypadku wina wynosi ona lampkę (100ml) wina 10%.  Dla mężczyzn bezpieczny limit wynosi maksymalnie 4 porcje standardowe pite pięć razy w tygodniu. Dla kobiet maksymalnie 2 porcje standardowe pite pięć razy w tygodniu. Należy jednak zachować abstynencję 2 dni w tygodniu. Ryzyko uzależnienia i szkód zdrowotnych istnieje nadal, nawet przy przyjmowaniu powyższej ilość alkoholu! Nawet najmniejsza ilość alkoholu jest szkodliwa w przypadku: dzieci i młodzieży, kobiet w ciąży, osób prowadzących pojazdy lub obsługujących maszyny, osób zażywających leki wchodzące w interakcje z alkoholem, osób uzależnionych od alkoholu.

W Polsce uzależnionych jest około 800 tysięcy osób. Problem dotyka także bezpośrednio osoby żyjące w otoczeniu alkoholika tj ok. 3mln osób!

Do diagnostyki uzależnienie stosuję się najczęściej testy przesiewowe: AUDIT, MAST, CAGE. Są proste do przeprowadzenia, zajmują mało czasu. Wyniki mogą wskazać na potrzebę dalszej diagnostyki i wizyty u lekarza. Zachęcam do zapoznania się z nimi. Są dostępne np. tutaj
http://alkoholizm.eu/?sel=testy .

Negatywne i potencjalnie korzystne skutki picia wina opiszę w przyszłości w kolejnych postach.

Pojawia się pytanie co robić, gdy chce się spróbować smak wielu win i nie przekroczyć bezpiecznego limitu. Sam stanąłem przed tym problem niedawno, gdy moja ciekawość dotycząca wina się pogłębiła. Odpowiedź jest prosta i znana miłośnikom wina od dawna. Należy po prostu spluwać wino do osobnego pojemnika. Sposób w jaki się to robi można oglądnąć m.in. tutaj:
http://winefolly.com/tutorial/how-to-spit-wine/
a także w wielu innych filmach na youtube.

Muszę jeszcze napisać dla formalności: Proszę nie traktować powyższego postu jako porady lekarskiej i w razie pojawienia się jakichkolwiek pytań i wątpliwości skontaktować się z lekarzem.

W opracowaniu tematu opierałem się na podręcznikach psychiatrii pod redakcją prof. Marka Jaremy i prof. Jolanty Rabe-Jabłońskiej, a także prof. Andrzeja Kiejny i dr hab. med Krzysztofa Małyszczaka.



http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Crachoir_by_JM_Rosier.JPG